![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Burmistrz Miasta
mgr Grzegorz Watycha
Zasłużony dla rozwoju narciarstwa i taternictwa generał Mariusz Zaruski, jako uczestnik wycieczki przed stu laty opisał ją dokładnie w swoim artykule – reportażu pt.: „Wycieczka na Turbacz”. Nie tylko z uwagi na treść, ale też literacki, a czasami wręcz poetycki opis warto się z nim zapoznać. Szkoda tylko, że minął cały wiek, a Turbacz, który wspominał nawet Ojciec Św. Jan Paweł II podczas spotkania na Różańcu w Ludźmierzu 7 czerwca 1997 r., do dzisiaj nie jest narciarsko wykorzystywany.
„Wycieczka na Turbacz1
Z kolejowego dworca w Nowym Targu ruszyliśmy 18 stycznia 1914 roku w kilkoro sanek w stronę miasteczka. Było nas z Zakopanego 25 osób – przeważnie członkowie Sekcji Narciarskiej Towarzystwa Tatrzańskiego. Sanki skakały po wybojach twardej drogi, sunęły „w zatoki”, to w tę, to w ową stronę, nie wpływało to jednak ujemnie na animusz uczestników i uczestniczek, którzy w dość hałaśliwy sposób manifestowali swą radość z powodu oczekiwanych rozkoszy narciarskiej wycieczki.
Zadudnił most na Dunajcu i kawalkada wsunęła się niebawem na rynek urzędowej stolicy Podhala, budząc na wpół jeszcze uśpionych mieszkańców miasteczka ze snu świątecznego, była to bowiem niedziela.
Minęliśmy rynek i zatrzymaliśmy się przy domu, zwanym willą Amerykanką, zbudowanym istotnie w stylu cokolwiek amerykańskim. Tam był punkt zborny.
Sanki za sankami jęły podjeżdżać. Okrzyki, powitania… Po chwili liczba uczestników wzrosła do 30 osób. Przewodnictwo obejmuje dr Zygmunt Wasiewicz, zasłużony krzewiciel narciarstwa i ćwiczeń fizycznych w Nowym Targu. Zarzuciwszy narty na ramiona, ruszamy.
Z Kowańca skręcamy zaraz w lewo, ku osiedlu Oleksówki, dążąc na grzbiet zachodniego ramienia Turbacza, zwanego Bukowiną. Dzień szary, mroźny i cichy. Dalekie lasy, którymi całe Gorce pokryte, gubią się w powodzi mgieł siwych, ciągnących przez rozłożyste garbu ku Tatrom. Wielka pustka roztoczyła swe skrzydła ponad lasami, nad drożynami, Bóg wie, skąd i dokąd dążącymi, nad polanami w głębi boru zapomnianymi, nad całą tą pochmurną krainą, dziś – zda się – taką samą jak za króla Chrobrego.
Drożyna się gubi, przypinamy więc narty i lasem do góry, wciąż na północ dążymy; przedzieramy się przez młody las, pogrążony w śniegu, i wstępujemy na grzbiet Bukowiny. Stąd rzut oka w głąb Doliny Lepietnicy; skręcamy na wschód.
Gdzie Turbacz? Gdzie Turbacz? – słychać pytania.
Nie widać – tam przed nami, w chmurze. Zasępił się Turbacz, zadumał, czapkę z chmur na łeb sobie nasunął. Daleka jeszcze droga.
Odpocząwszy chwilę, w przyśpieszonym tempie idziemy. Po dwóch blisko godzinach ukazały się przed nami stoki Turbacza. Jak słupy na popielisku sterczą na nich smreki przez pół złamane, okrzesane z gałęzi bardzo starannie, snać tutaj wichry mocarne gazdują, te same, co w Tatrach zwały chmur poprzez wierchy dźwigają, drogę im przez bory tatrzańskie złomiskami drzew znacząc.
Mroźnym wiatrem wionął Turbacz na nas; im wyżej, tym silniej duje, tym silniej siecze igiełkami śnieżnymi. Głębokie bruzdy wyorane tu w śniegu. Stromo teraz wznosimy się na sam czub góry. Po kilkunastu zakosach stajemy na szczycie.
Niełaskaw nam był Turbacz. Kiedy humor ma lepszy i jaśniej na świat Boży poziera, przed oczyma wędrowca roztacza ze swego wierzchołka jeden z najpiękniejszych widoków na Tatry: Łomnica, Lodowy, Wysoka, Giewont… na skraju, hen - Osobita. Jak na dłoni cały ten świat wierchów i turni przed tobą. Dziś chmury – „górne mgły” – otuliły i Gorce, i Tatry. Zimno, mróz, wietrzyk ciągnie od wschodu.
Zjeżdżamy wnet na Halę Turbacza, gdzie w szałasie znajdujemy liczną drużynę narciarzy – blisko 30 osób. To młodzież gimnazjalna z Nowego Targu, która wyszła wcześniej pod kierunkiem jednego z najlepszych nowotarskich narciarzy, pana J. Głodka, i akademicy (z Akademickiego Związku Sportowego) z Krakowa pod wodzą pana W. Majewskiego. Bo bardzo krótkim wypoczynku ruszyliśmy w drogą powrotną – na szczyt Turbacza i na dół.
Zostawiwszy grzbiet Bukowiny na prawo, jedziemy przez Halę Waksmundzką wprost na południe. Śnieg pod nartami nie pozostawia nic do życzenia: miękki, suchy, w miarą puszysty – bez szmeru rozstępuje się przed nartami, fontannami na zakrętach tryska do góry, obsypując narciarza kurniawą białych kryształków. Rozkoszujemy się w całej pełni jazdą. Blisko 8 kilometrów prawie nieprzerwanej jazdy do przedmieść Nowego Targu – to rzecz w narciarskich stosunkach niecodzienna, świadcząca o świetnych terenach Turbacza i Gorców. O zmroku byliśmy w Nowym Targu.
Wycieczka ta, która z inicjatywy nowo powstałego Oddziału Towarzystwa Tatrzańskiego „Gorce” zgromadziła na szczycie Turbacza 60 narciarzy, pozostawiła w pamięci uczestników najlepsze, niezatarte niczym wrażenia, pod względem zaś liczby biorących w niej udział przewyższała wszystkie inne, które kiedykolwiek na ziemiach polskich organizowano.”
1 Najwyższy szczyt grupy Gorców nad Nowym Targiem – 1311 m. przyp. autora.
Tekst: Marek St. Fryźlewicz
Galeria zdjęć z wyprawy na Turbacz: Piotr Rayski-Pawlik
![]() Źródło: Nadesłane więcej z tej kategorii (Nadesłane) |
Urząd Miasta Nowy Targ, 34-400 Nowy Targ ul. Krzywa 1, tel. 18 2611200
© 2009 Informatyka - Jeżeli widzisz błąd na stronie napisz o tym do nas Polityka cookies i innych podobnych technologii Klauzula informacyjna RODO Deklaracja Dostępności |